Msza Święta oraz spotkanie dla rodziców po Stracie Dziecka!!! Zapraszamy

Msza Święta oraz spotkanie dla rodziców po Stracie Dziecka!!! Zapraszamy

3.01.2013 ok godz 16 Marysia dołączyła do grona ANIOŁKÓW [*]

„W księdze życia Anioł zapisał datę Twoich narodzin…

Zamykając ją, wyszeptał:ZBYT PIĘKNA DLA ZIEMI…




sobota, 29 października 2011

2011-10-29

Wczoraj byłam po raz pierwszy na dworze. Rodzice przechadzali się ze mną po balkonie przez 10 minut ;). Byłam bardzo zadowolona. Nowy strój i świeże powietrze bardzo mi się podobały. Również wczoraj znów pozbyłam się sondy, którą rodzice po raz kolejny musieli mi włożyć sami. Tata dowiadywał się odnośnie koncentratorów przenośnych dla mnie z ciągłym przepływem. Jest możliwość sprowadzenia takiego urządzenia ze Szwajcarii, przy moim zapotrzebowaniu tlenu (1l/min) wystarczy na ok. 3 godziny bez ładowania. W sam raz, aby pojechać do dziadków, do lekarza lub wyjść na spacer. Niestety cena jest przerażająca, bo aż 17900zł i to już po zniżce „specjalnie” dla mnie…


czwartek, 27 października 2011

2011-10-27

Już 6 dni w domu! Na razie śpię w kołysce, która bardzo długo na mnie czekała… Rodzice jednak chcą zakupić łóżeczko abym mogła się swobodnie obracać. Wczoraj kurier dostarczył też mój biało-czerwono-czarny wózeczek. Chwilę w nim leżałam ;), ale na razie jeszcze nie wychodzimy na zewnątrz. Jestem bardzo grzeczna :p. Wiadomo, że w nocy wiercę się przez sen, albo odłączam tlen i wtedy rodzice muszą do mnie wstawać, ale generalnie przesypiam całe noce. Tylko w ciągu dnia mało śpię i rodzice cały czas muszą przy mnie być, bo jak nikt się mną nie interesuje to zaczynam płakać. Pani rehabilitantka wczoraj nakrzyczała na rodziców, że sobie ich ustawiłam, ale jak oni mają nie rozpieszczać takiej księżniczki, na której przyjście do domu czekali prawie 9 miesięcy. Trochę musieliśmy się przyzwyczaić do nowego sprzętu. Pulsoksymetr mamy już trzeci, a to za cichy, a to zbyt niedokładny… Ten który mamy teraz też nie jest idealny, ale innego nie ma. Z kolei koncentrator tlenu jest bardzo głośny. Gdy śpimy wynosimy go do salonu, a w ciągu dnia, gdy przebywamy właśnie w salonie, maszyna stoi w sypialni. Dzięki temu udaje się nam nie zwariować od tego ciągłego hałasu. Przedwczoraj pani z hospicjum przyniosła nam przenośny koncentrator. Niestety jego pulsacyjny przepływ jest dla mnie niewystarczający… Rodzice bardzo się zmartwili. Mieli nadzieję, że będziemy mogli w końcu pojechać do dziadków, a 9 listopada mam już wizytę u okulisty. Jedynym rozwiązaniem jest butla tlenowa lub zakup koncentratora przenośnego, który ma stały przepływ tlenu, ale to niestety wielki koszt. Butla tlenowa 10-cio litrowa jest za ciężka, żeby ją swobodnie nosić, a 5-cio litrowa wystarczy tylko na około 3 godziny. W domu mamy 10-litrową – w razie gdyby zabrakło prądu, ale chyba będziemy musieli wypożyczyć jeszcze jedną, taką, żeby znieść mnie do samochodu i pojechać na badania… Również przedwczoraj tak mocno ulałam, że wyskoczyła mi sonda z żołądka. W pierwszej chwili rodzice się przestraszyli bo nie wiedzieli co się stało – jeden koniec wystawał mi z nosa, a drugi z buzi. Niestety musieli mi ją wyciągnąć i włożyć zwykłą, bo tej silikonowej bez prowadnicy włożyć się nie da. W dodatku musieli założyć ją sami bo pani pielęgniarka miała dyżur i nie mogła przyjechać. Udało się, ale oby nigdy więcej nie było takiej konieczności. Całą noc i dzień byłam niespokojna, tak mnie bolało od tej zwykłej sondy, od której już zdążyłam się odzwyczaić. Na szczęście pielęgniarka załatwiła silikonową sondę i przyjechała mi ją wczoraj wieczorem wymienić. Przeszło od razu! Rodzice zostawili sobie tym razem prowadnicę, w razie gdybym znów „pozbyła” się sondy ;). Mamy jednak wszyscy nadzieję, że długo jej potrzebowała nie będę, ponieważ ostatnio coraz chętniej jadałam z łyżeczki. Już drugiego dnia pobytu w domu, rodzice postanowili wprowadzić mi do jadłospisu owocowy deserek, który był przepyszny, mlaskałam i oblizywałam się strasznie. Od pierwszego dnia pobytu w domu ciągle nas ktoś odwiedzał, a to lekarz z hospicjum, a to pielęgniarka… ciągle ktoś. Wszyscy oczywiście są pod wrażeniem mojej aktywności. Ostatnie dni rodzice w wolnych chwilach, których jest naprawdę niewiele, szukają dla mnie akcesoriów medycznych. Gazików, strzykawek, cewników, etc. schodzi naprawdę bardzo dużo. Starają się również kupić jak najwygodniejsze akcesoria do rurki tracheotomijnej, podkładkę pod nią, sznureczek lub opaskę na szyjkę, która utrzymuje rurkę, filierek, bo ten który mam jest duży i niewygodny. Ponadto załatwiają też sprawy związane ze szczepieniami. Mam ogromne w tym braki, pani doktor pediatra w przychodni zaproponowała zestaw sześciu szczepień w jednym zastrzyku, aby mnie tyle nie kłuć. Niestety NFZ oczywiście tego nie refunduje, bo po co, jak można zrobić kilka zastrzyków…Ponadto będę miała szczepienie przeciw pneumokokom, które jako przewlekle chore dziecko otrzymam z NFZ oraz przeciw meningokokom, które nie jest refundowane, ale być może uda się rodzicom otrzymać dofinansowanie na nie z fundacji. Sprawa z Synagisem też jeszcze nie jest załatwiona… Jeśli chodzi o opiekę nade mną pod względem medycznym mój każdy dzień wygląda podobnie: otrzymuję 2 razy dziennie leki, 3 razy dziennie inhalację, a każdego dnia wieczorem rodzice starannie pielęgnuję moją tracheostomię, przemywają „dziurkę”, wymieniają opaskę, gaziki. Jest to bardzo nieprzyjemne, bo podczas tych czynności porusza się rurka w tchawicy i powoduje to u mnie kaszel i nierzadko odruch wymiotny. Ostatnio i tak  jest lepiej, powoli zaczynam się przyzwyczajać do tych czynności. Pewnie interesuje Was jaka jestem już duża. Przy wypisie ze szpitala ważyłam 4590 g. ;)

niedziela, 23 października 2011

2011-10-23 - kilka słów od rodziców

Cały czas się ogarniamy. Marysia jest bardzo absorbującym dzieckiem :>. Ogólnie jest rewelacyjnie! Trochę problemów ze sprzętem. Zamieściliśmy kilka zdjęć w galerii. Zapraszamy.


piątek, 21 października 2011

2011-10-21 - Kilka słów od rodziców...

Kochani! W końcu wracamy do domu!
Za kilka godzin Marysia będzie wypisana z oddziału.
3majcie kciuki! ;)
Napiszemy jak tylko się ogarniemy...

sobota, 15 października 2011

2011-10-15 - Kilka słów od rodziców…

Przyszły tydzień zapowiadał się zbyt pięknie… Niestety od 2-3 dni słyszalne były u Marysi zmiany nad płucami, dziś narosły parametry zapalne CRP do 32, dlatego lekarz dyżurny zmuszony był włączyć Marysi antybiotyk. Jeszcze tydzień będziemy tu na pewno jeśli wszystko się poprawi i nie pojawią się kolejne schody. Chyba za bardzo się cieszyliśmy…Ale lepiej pobyć kilka dni dłużej niż wracać tu za chwilę.
Wczoraj odwiedzili nas lekarz oraz pielęgniarka z hospicjum, którzy zakwalifikowali Marysię do opieki domowej. Dzięki temu 2 razy w tygodniu odwiedzi nas pielęgniarka, a lekarz 2 razy w miesiącu. Oczywiście w razie potrzeby możemy dzwonić częściej. Z hospicjum dostaniemy też koncentrator stacjonarny oraz ssak również stacjonarny. Hospicjum posiada 3 koncentratory przenośne, jednak dzieci potrzebujących jest bardzo dużo. Być może uda nam się otrzymywać czasami na kilka dni ten koncentrator, ale to niestety ciągle mało…Same rehabilitacje to z 5 godzin w tygodniu…
Marysia, mimo wszystko, zaskakuje cały personel medyczny…Jest niezwykle żywiołowym dzieckiem. Gdy budzimy się w nocy widzimy Marysię śpiącą w poprzek łóżeczka. W tym tygodniu opanowała obracanie się na brzuszek. Na razie lewą stroną i nie potrafi wracać. Jedna rączka też jej się klinuje pod brzuszkiem, ale na pewno wkrótce sobie z tym poradzi. To niesamowite, że dziecko z tracheotomią tak się obraca.
Tymczasem żyjemy nadzieją, że antybiotyk, który dostała dziś Marysia szybko jej pomoże i to będzie nasz ostatni tydzień w szpitalu…

czwartek, 13 października 2011

2011-10-13 – Kilka słów od rodziców

Z niecierpliwością czekamy na wyjście do domu... We wtorek Marysia będzie miała jeszcze konsultację neurologiczną, na której lekarz ma stwierdzić czy nie widzi przeciwwskazań do szczepienia Marysi. Ma niestety olbrzymie zaległości w szczepieniach. W związku z tym przyjazd do domu będzie we wtorek, a nie w  poniedziałek jak planowano początkowo. Mamy nadzieję, że nic się nie skomplikuje. Chociaż dziś słabo je i miała podwyższoną temperaturę. Do domu pojedzie karetką, bo niestety Marysia jest tleno-zależna. W domu będzie podłączona do koncentratora tlenu, który wypożyczamy z hospicjum. Niestety, jest to duży sprzęt, stacjonarny, dlatego nie ruszymy się z nią poza mieszkanie… W ciągu ostatnich dni załatwiamy niezbędne sprawy, aby móc ja przyjąć do domu. Dzięki Waszej pomocy kupiliśmy już kilka koniecznych jej do życia sprzętów: ssak – koszt: 3060zł, resuscytator – koszt: 76zł. Czeka nas zakup jeszcze wielu akcesoriów, których Marysia zużywa naprawdę dużo: cewniki, gaziki do tracheotomii, rurka tracheotomijna na zmianę i wiele innych produktów niezbędnych do jej codziennej pielęgnacji. Aby nasza dziewczynka mogła się prawidłowo rozwijać konieczna jest dla niej specjalistyczna rehabilitacja, oczywiście należy nam się kilka godzin bezpłatnych w ośrodkach wczesnej interwencji, jednak nie będziemy mogli z nich skorzystać do momentu, aż nie wyposażymy się w przenośny koncentrator tlenu, dzięki, któremu wyruszymy z nią poza granice domu. Jednak jest on bardzo drogi, koszt takiego sprzętu to 14 tyś. zł. Dowiadywaliśmy się już w wielu instytucjach państwowych czy możemy liczyć na dofinansowanie, niestety nie…Możemy starać się z NFZ, ale powiedziano nam, że może to potrwać 3 lata. Dopiero w momencie kiedy człowiek sam posiada niepełnosprawne dziecko widzi z iloma problemami i barierami spotykają się chore dzieci oraz ich rodzice w walce o normalne życie dla nich. Każdego dnia spotykamy się z wieloma absurdami. I niestety do wszystkiego musimy dochodzić sami, sami wszystko załatwiać, pytać, prosić, nikt z personelu medycznego nie jest w stanie nic konkretnego powiedzieć, bo w takich przypadkach ciągle brak doświadczenia. Wyjątkiem są dzieci respiratorowe, dla których jest stworzony specjalny program wentylacji domowej. Z dziećmi, które oddychają same, ale są tleno-zależne podobno jest zawsze problem. Kolejną sprawą z którą się ostatnio zmagamy jest Synagis - szczepienie, które zapobiegania ciężkiej chorobie dolnych dróg oddechowych. Marysia spełnia wszystkie kryteria, dla których jest wskazane, aby otrzymała ten preparat: jest wcześniakiem urodzonym poniżej 35 tygodnia ciąży, jest leczona na dysplazję oskrzelowo-płucną, ma bardzo ciężką wadę serca, oddychała za pomocą respiratora…Niestety nie spełnia jednego kryterium, które narzucił NFZ, aby zmniejszyć ilość dzieci, którym się to refunduje, urodziła się przed majem. Rozmawialiśmy ostatnio z panią doktor, która jest konsultantem wojewódzkim, niestety ona co roku walczy z NFZ-em i nie jest w stanie za dużo wskórać z tą sprawą. Dzieci, które potrzebują Synagisu jest wiele, a dostają tylko nieliczni. Jest 5 dawek szczepienia, każda kosztuje aż 5 tyś zł. Pierwszą dawkę Marysia powinna otrzymać najpóźniej w listopadzie i  tak co miesiąc aż w kwietniu ostatnią.
Czekamy na wymarzony przez miesiące dzień, w którym weźmiemy nasz Skarb do domu…Mimo tylu poważnych problemów jesteśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie. Mamy cudowną córeczkę, która jest bardzo dzielną dziewczynką i wierzymy w to, że pokonamy te wszystkie bariery i będziemy mogli zapewnić jej szczęśliwe dzieciństwo oraz jak najlepszą jakość życia.

poniedziałek, 10 października 2011

2011-10-10

Już 4 dni na „piątce”. Rodzice śpią ze mną na zmianę. Tatuś po raz pierwszy w sobotę, w swoje rodzinki ;). Taki prezent mu sprawiłam. Podczas dwóch ostatnich nocy obudziłam się o 3 i szalałam do 6, a potem znów spałam. Wczoraj gdy moja mamusia jechała do mnie, miała wypadek samochodowy – pan nie wyhamował i uderzył w tył mamusi auta. Z tego powodu mama jest trochę obolała. Była dziś nawet u lekarza i na rentgenie, ale na szczęście kręgosłup jest cały, tylko troszkę nadwerężony. Dziś była u mnie pani Julia. Wytrwale ze mną ćwiczyła, tak, że potem jak nigdy dotąd próbowałam sobie włożyć rączki do buzi. W nocy po raz pierwszy mama zobaczyła jak przewracam się sama na brzuch ;). W ciągu dnia zrobiłam to jeszcze dwa razy. Również dziś rodzice dowiedzieli się, że w poniedziałek prawdopodobnie wyjdziemy do domu… Hurra!!! ;) Oby tylko zdążyli zorganizować i zakupić potrzebny sprzęt i żeby żadna infekcja się nie przyplątała…

Po kąpieli ;)

piątek, 7 października 2011

2011-10-07


Dziś niezwykły dzień!!! Po ponad 8 miesiącach spędzonych na oddziałach intensywnej terapii zostałam przeniesiona na „zwykły” oddział noworodkowo-niemowlęcy. Tutaj będziemy się przygotowywać do wyjścia do domku… Dziś śpi ze mną mamusia ;). Mamy nadzieję, że nic się nie skomplikuje. Również dziś rodzice dowiadywali się o takie szczepienie – przeciwciała dla dzieci z problemami płucnymi, tzw. Synagis. Chroni on przed zachorowaniem na groźny wirus RSV. Niestety zgodnie z wytycznymi NFZ do jego refundacji kwalifikują się tylko dzieci urodzone później niż w maju tego roku, więc ja nie mam szans. Tatuś rozmawiał z wojewódzkim konsultantem, panią doktor z Zaspy, która powiedziała, że już długo walczą o to aby dostały go wszystkie dzieci, które są narażone na RSV (np. dzieci z dysplazją) ale bezskutecznie. Można oczywiście samemu zakupić te przeciwciała, ale koszt takiej kuracji dla mnie (zależy od wagi i wieku dziecka) to wg pani doktor około 25000zł. Rodzice troszkę się zestresowali, zwłaszcza gdy dowiedzieli się, że na moim nowym oddziale znajduje się dwoje dzieci zarażonych tym wirusem… Musimy być jednak dobrej myśli. Już tak niewiele dzieli nas od  opuszczenia szpitala...

środa, 5 października 2011

2011-10-05

Zgodnie z planem miałam dziś gastroskopię. Rodzice dopiero wczoraj dowiedzieli się, że ten zabieg przeprowadzany będzie pod narkozą i z podłączeniem do respiratora, ale za późno było się zastanawiać. Na szczęście wszystko poszło pomyślnie. Podczas badania stwierdzono, że mój przewód pokarmowy jest w porządku. Mam tylko troszkę podrażnioną śluzówkę żołądka od sondy, ale to nic dziwnego po tylu miesiącach takiego karmienia. Po zabiegu cały dzień praktycznie spałam. Dwa czy trzy razy przebudziłam się tylko na chwilę, popłakałam i zasnęłam dalej ;).

niedziela, 2 października 2011

2011-10-02

Jestem cały czas na OIOM-ie. Ostatnio mam dużo badań kontrolnych. Moje przejście na kolejny oddział troszkę się przesunie, ponieważ dopiero w środę mam gastroskopię, aby sprawdzić przyczynę mojego częstego ulewania. Od trzech dni bardzo chętnie jem łyżeczką po kilka mililitrów kaszki. Cały dzień dziś płakałam, miałam również gorączkę, pani doktor zleciła w związku z tym na jutro wszystkie badania. Choć najprawdopodobniej zachowywałam się tak z powodu bólu dziąsełek, mam je bardzo twarde i się ślinię. Dzieci, które nie jedzą butelką, tak jak ja przechodzą bardzo ciężko ząbkowanie.  Pani doktor poleciła rodzicom kupienie odpowiedniego żelu, po którym przeszło mi natychmiast. Cały wieczór byłam spokojna, ćwiczyłam z rodzicami wzrok latarką oraz błyszczącym kartonikiem, słuchałam bajeczki oraz tuliłam się z mamusią. Mamy nadzieję, że badania w przyszłym tygodniu nie wykażą nic niepokojącego i będę mogła pójść do domu.
allplayerKalendarz na stronę