Dzisiejszego dnia rodzice mieli dużo poważnych rozmów. Z kardiologami oraz kardiochirurgami. Wszyscy są zgodni co do tego, że na tym etapie mojego życia nie jest potrzebna interwencja chirurgiczna. Jest to jednak dobra wiadomość. Okazało się, że wada mojego serduszka wykształciła się w taki sposób, że zamiast tętnicy płucnej mam naczynka (ok. 7-8), odchodzące z aorty, które doprowadzają do płuc taką ilość krwi jaką one potrzebują. Muszę jednak być obserwowana, czy w miarę mojego wzrostu naczynka te nadal będą dawały rade, czy nie będę sinieć. Być może za jakieś 2-3 miesiące będę miała kolejne cewnikowanie, aby to sprawdzić. Potwierdzony został fakt, że to, że nie oddycham jest winą tylko płuc. Niestety płuca nie zregenerują się jeśli będę nadal na tak wysokich parametrach respiratora, a z drugiej strony nie można ich zmniejszyć, ponieważ nie daję rady sama oddychać. I koło się zamyka…Rodzice nie tracą nadziei. Pani profesor powiedziała, że szanse są niewielkie, ale są.
Rodzice wieczorem pojechali do Gdańska. Będzie mi smutno. Przed wyjazdem mamusia długo mnie przytulała. Czekam z utęsknieniem na ich powrót.
Z codzienna modlitwą i myślami!
OdpowiedzUsuńWierzymy z całego serca!
Nana i Łukasz
Życzę dużo sił i towarzyszę modlitewnie. Z Bogiem!
OdpowiedzUsuńJestem pełna wiary, że Maleńka jest silna i będzie zdrowa.
OdpowiedzUsuńGabriela