Dzisiaj byłam troszkę słabsza. Parametry respiratora poszły ciut w górę. Mało wykazywałam inicjatyw samodzielnego oddychania (każdy mój oddech, oprócz tych podawanych z respiratora jest rejestrowany), leniłam się strasznie. Spałam prawie cały dzień. Dziś pani doktor postanowiła, że jestem na tyle duża, ze mogę dostawać marchewkę. Teraz dostaję ją wraz z mlekiem sondą do brzuszka. Tak naprawdę to nie pierwszy raz kiedy jem marchew, już jakiś czas temu rodzice mi podawali strzykaweczką do buzi na posmakowanie. Miałam dziś kolejnych gości: babcię Alicję i dziadka Andrzeja, oczywiście dostałam od nich prezenty. ;)
Obym jutro była silniejsza niż dzisiaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz