Msza Święta oraz spotkanie dla rodziców po Stracie Dziecka!!! Zapraszamy

Msza Święta oraz spotkanie dla rodziców po Stracie Dziecka!!! Zapraszamy

3.01.2013 ok godz 16 Marysia dołączyła do grona ANIOŁKÓW [*]

„W księdze życia Anioł zapisał datę Twoich narodzin…

Zamykając ją, wyszeptał:ZBYT PIĘKNA DLA ZIEMI…




czwartek, 24 listopada 2011

2011-11-24 - Kilka słów od rodziców

Już kilka dni nie pisaliśmy, bo pojawiły się u nas niespodziewane problemy, nie z Marysia, więc nie martwcie się. Otóż mieliśmy zwarcie z pielęgniarką z hospicjum. To już drugie w sumie. O pierwszym nie pisaliśmy, bo myśleliśmy, że będzie ok., no ale rozczarowaliśmy się. Sprawa wygląda tak, że pielęgniarka zgodnie z wytycznymi NFZ musi odwiedzić nas 2 razy w tygodniu. Ta, która przychodzi do nas pracuje na 3 etaty i w każdym tygodniu ma tylko 2 dni, w które odwiedza swoje dzieci. Niestety jako, że jedno z nas pracuje, a drugie studiuje, są takie godziny w niektóre dni w tygodniu, kiedy nas nie ma, a z Marysią jest prywatnie wynajęta pielęgniarka, więc chyba dziwnym byłoby gdyby pod naszą nieobecność przychodziła jeszcze pani z hospicjum… Ostatecznie jednak miarę przelała poniedziałkowa sytuacja. Umówieni byliśmy z pielęgniarką na 20-20.30 ponieważ powiedziała, że szybciej nie da rady, bo będzie jechać prosto z pracy i zanim dojedzie to tyle potrwa. Na godzinę 18 byliśmy umówieni w Sopocie. Niestety ktoś się spóźnił i z tego powodu zadzwoniliśmy do pielęgniarki, że będziemy o 20.30. Ona na to z pretensjami, że będzie za 15 min i że jak  mamy wizytę pielęgniarki, to w ogóle nie powinniśmy wychodzić... Niestety nawet nie raczyła zadzwonić, że będzie szybciej… Najgorsze jest to, że jako rodzice chorego dziecka jesteśmy traktowani z góry. Musimy być w domu, bo przecież gdzie indziej możemy być… Nie mamy prawa normalnie żyć! Ale to nie wszystko. Szczęśliwie dowiedzieliśmy się przypadkiem, że pielęgniarka tak nas obgadała w hospicjum: że nie można się z nami dogadać, że uniemożliwiamy jej wizyty u dziecka, nawet powiedziała, że mamy bałagan w mieszkaniu. Cóż, niestety butla tlenowa, ssak, koncentrator czy pulsoksymetr nie należy do najładniejszych mebli kuchennych i chętnie byśmy się ich pozbyli, a i pranie trzeba gdzieś postawić gdy pada deszcz… Z tego powodu mamy jutro poważną rozmowę. Przychodzą do nas pielęgniarka, koordynatorka oraz lekarz z hospicjum. Wiemy też, że nie jesteśmy pierwszymi rodzicami, z którymi ta pani ma problem. Tym bardziej chyba coś z nią jest nie tak. Dzień Marysi jest naprawdę zapełniony po brzegi różnymi wizytami wszelkich rehabilitantów i z żadnym nie mamy problemów co do wizyt. Jeśli nam nie pasuje czy im, zawsze życzliwie jesteśmy w stanie się dogadać. Jak powiedziała to Marysi neurologopeda, gdy rodzice mają dobre samopoczucie, to Marysia również.  Najsmutniejsze jest to, że po tylu miesiącach pobytu w szpitalu człowiek chciałby żyć po prostu po swojemu, bez stresu. Zapisaliśmy się do hospicjum po to, aby mieć wsparcie z ich strony, my zamiast tego stresujemy się 2 razy w tygodniu przed każdą wizytą pielęgniarki, bo nie wiadomo do czego danego dnia się przyczepi. A jej pretensjonalny ton do wszystkiego jest wręcz dobijający. Jesteśmy młodzi i mimo, że mamy chore dziecko chcemy żyć normalnie, wyjść na spacer, na zakupy, spotkać się ze znajomymi. Czy to takie dziwne? Wiemy, że widok „takiego” dziecka na ulicy jest interesujący, ale to jest człowiek, mający prawo normalnie żyć, a my razem z nim. Boli nas podejście tejże pani do rodziców chorych dzieci, „oni są na pewno w domu, bo mają chore dziecko”.  Kilkakrotnie zdarzyło też nam się „przejechać” na jej niekompetencji. Ostatnio podczas wizyty wpisała w karcie ( karta, którą podczas każdej wizyty musi wypełnić), że „skóra dziecka czysta”, a my siedzieliśmy pół wieczora zastanawiając się, czy czerwona wysypka na całej główce to uczulenie, potówki czy może różyczka. Wpisała „coś” w karcie, wcale nie oglądając dziecka. Mamy wielką nadzieję, że zmienią nam pielęgniarkę, na taką, która pracuje tam z powołania i nie traktuje swoich pacjentów, jak coś na czym można tylko zarobić. W przeciwnym razie współpraca z hospicjum nie będzie miała sensu. Bo my mamy dość denerwowania się we własnym domu. „Denerwować się to mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych” mówi mądra sentencja. Oby jutrzejsza rozmowa nie była tak trudna i przytłaczająca jak się spodziewamy. Niestety pani H. potrafi ładnie „bajerować”, powiedzieć coś, a potem mówić, że ona tak nie powiedziała, mimo, że np. słyszeliśmy to oboje.

A teraz coś o Marysi. W poniedziałek postanowiliśmy sami wymienić Marysi rurkę tracheotomijną. Nie chcieliśmy jechać do szpitala na wymianę, aby Marysi nie narażać na niepotrzebne zarazki. Byliśmy w tym przeszkoleni przed wyjściem Marii do domu. Nie było żadnego problemu, nawet saturacja nie zdążyła zbytnio spaść. Oczywiście w razie czego ambu, itd. mieliśmy pod ręką. Na pewno zakładanie sondy znosi gorzej, a to musimy robić znacznie częściej. Założyliśmy jej rurkę o 2 rozmiary mniejszą, mając nadzieję, że pojawi się przeciek powietrza i usłyszymy naszą Kruszynkę. Na razie głosu nie słychać, ale powietrze przechodzi na pewno troszkę bardziej i w ciszy jesteśmy w stanie rozpoznać kiedy płacze. Maria ciągle robi  nowe postępy. Początkowo dłońmi dotykała tylko ust, teraz wkłada sobie rączki do buzi na zmianę i ostatnio zaczęła sobie pocierać dłońmi oczy, które niestety zaczerwieniają się od jej nadmiernego tarcia. Najważniejsze, że coraz bardziej zaczyna rozumieć po co ma ręce i wykorzystywać je. Ostatnio odwiedziła nas pani psycholog z Ośrodka Wczesnej Interwencji w Sobieszewie (dla dzieci niewidomych i niedowidzących). Od przyszłego tygodnia zaczynamy terapię wzrokową. Wszyscy są troszkę przerażeni dzieckiem tlenozależnym, dlatego postanowiono w ośrodku, że przynajmniej w okresie jesienno-zimowym terapeutka będzie przyjeżdżała raz w tygodniu do nas do domu, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Dzisiaj Marysia postanowiła mieć dzień płaczu, a raczej wykorzystywania sowich możliwości perswazji. Od rana płakała, jak ktoś brał ją na ręce była szczęśliwa i tak na zmianę. Nasza kochana Indywidualistka :)

8 komentarzy:

  1. Kochani warto walczyć o lepszą pielęgniarkę,aż się nie chce wierzyć w taką osobę zatrudniona w Hospicjum. Miałam dorosłą córkę ciężko chorą,wymagającą stałej,intensywnej opieki. Musiałam iść do szpitala,w tym czasie Anią zajęła się moja mama.Do pomocy załatwiłam tzw.pielęgniarkę długoterminową. Pierwsza pani która przyszła była niemiła,nic nie robiła tylko wygłaszała mądrości jak to pokaże mojej mamie jak myć chorego w łóżku,jak podawać jedzenie do PEG-a itp.Śmieszne, Ania była chorą leżącą już kilka lat i pielęgniarka miała mamie(72 lata) pomóc fizycznie umyć chorą,a nie stać nad nią i dyrygować co i jak ma robić. Mama prosiła mnie żebym odmówiła,bo taka "pomoc" jest bez sensu-tylko stres.Na szczęście wieczorem telefon,zgłosiła się pani Basia,wspaniała pielęgniarka,mówiąc,że zmienili im rejony i ona będzie opiekować się Anią.Przyszła następnego dnia,miła,uśmiechnięta,kompetentna,chętna do pomocy,traktująca Anię jak człowieka.Mogłam spokojnie iść na operację, Ania była pod dobrą opieką.A przecież pensję obie pielęgniarki miały taką samą,jednak ta pierwsza to pomyłka,a druga naprawdę człowiek na właściwym miejscu. I takiej Państwu życzę z całego serca-to ma być ktoś kto pomaga i wspomaga,a nie denerwuje i stresuje. Proszę dowiedzieć się w NFZ-cie o możliwość opieki nad Marysią pielęgniarki długoterminowej(tak nazywa się ten produkt)-przysługuje chorym w ciężkim stanie na okres pół roku z możliwością przedłużania,wizyty 3 razy w tyg.1,5-2,5 godz. karmienie (sonda,PEG),opatrunki,mycie,rurka itp.
    Trzeba mieć skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu.
    Życzę powodzenia i zamiany pielęgniarki na taką która pracuje z powołania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, jest kochana, jest, to prawda:)
    A ludźmi się nie przejmujcie, jeszcze wielu nieżyczliwych się trafi na Waszej drodze.
    Trzeba robić swoje, nie oglądać się na innych, żyć w zgodzie z własnym sumieniem a będzie dobrze.
    Powodzenia, nieustająco, jak zwykle.
    A wtedy skończył mi się kredyt na karcie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochani, jesteście na prawdę rewelacyjnymi rodzicami. Niestety w naszej służbie zdrowia bywają baaardzo różni ludzie. My też wiele razy mieliśmy do czynienia z takimi, którzy naszym zdaniem nie powinni pracować z dziećmi. Życzę Wam aby przychodziła lepsza pielęgniarka i aby była milsza i bardziej kompetentna. Tak przy okazji wczesna interwencja mieści się w Sobieszewie, a nie Sobieszowie, może to tylko literówka, ale chciałam sprostować. Pozdrówcie proszę panie z Sobieszewa od Ani Faderewskiej. Cieszę się, że będziecie mogli korzystać z wiedzy osób pracujących w tamtejszym ośrodku. Maryni życzę samych pogodnych dni bez łez i aby trochę mniej terroryzowała swoich rodziców. :-) Jutro powodzenia na tej beznadziejnej rozmowie, której wcale nie musiałoby być... Zaistniejcie na serduszkowym forum fundacji SD. Wasze doświadczenia na pewno przydadzą się wielu rodzicom. Tam jest kopania wiedzy i też mamy dzieci z tracheo. Jeszcze raz życzę malutkiej wszystkiego, co najlepsze i aby robiła takie postępy jak nasza Zuzanka, czyli szybciutko nadrabiała zaległości, pomimo takiej ciężkiej choroby. Będzie dobrze. Wierzę w to całym sercem. I tlenu się pozbędziecie z pewnością. Niejedno dziecko już takie znam, powodzenia każdego dnia. Całuski od Zuzki. Ania F.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie wdawaj się w dyskusję z głupim, bo Cię ściągnie na swój poziom i pokona doświadczeniem"

    Drodzy rodzice! Przeszliście tak wiele, że niejeden już by odpuścił... Walczcie o inną pielęgniarkę - taką, która rozumie sens swojej pracy a nie tylko liczy przybywające środki na swoim koncie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witajcie, jak po dzisiejszej rozmowie? Mam nadzieję, że udało się zamknąć buzię tej pani i wymienić ją na inną pielęgniarkę... Dużo zdrówka dla Maryni. Całusy od Zuzieńki. Pozdrawiamy Ania i Zuzanka

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochani moi ten babsztyl się po prostu pomylił z powołaniem. Jak można w ten sposób postępować, Wam należy się wsparcie, pomoc a nie głupie gadanie i czepianie się. Jesteście normalnymi rodzicami, normalnej aczkolwiek troszkę chorej dziewczynki i jak najbardziej macie prawo wychodzić tam gdzie tylko to jest możliwe. Powiem szczerze, że wkurza mnie dziwne patrzenie się na małe choruszki( tak nazywam "takie" dzieci). Sama patrzę to fakt lecz patrzę z uśmiechem jak na dziecko nie zwracając uwagi na jego "innośc". Mam nadzieję, że szybko znajdziecie lepszą pielęgniarkę bo powiedzmy sobie szczerze ta jest beznadziejna. Przytulam mocno. Całuje i życzę dla całej Waszej trójeczki zdrówka. Trzymajcie się dzielnie i nie dajcie takim fałszywym i dwulicowym ludziom.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja mama też jest pielęgniarką, to naprawdę ciężka i niewdzięczna praca. Nie oczekujcie powołania u każdego kogo napotkacie. Niektórzy po prostu pracują.

    Oczywiście zgadzam się, że ta konkrenta Pani powinna poprawcować nad relacjami z ludźmi a zwłaszcza pacjentami i ich opiekunami.

    Czytając Wasz blog dostrzegam, że jesteście nie tylko dzielni ale i zaradni. To mnie strasznie cieszy w przeciwnieństwie do wielu innych co tylko załamują ręce. TAK TRZYMAĆ !

    Przemek z Gdyni

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomyliła się z powołaniem,wiem coś na ten temat także należymy do tego samego hospicium,także mieliśmy problemy .pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

allplayerKalendarz na stronę