Msza Święta oraz spotkanie dla rodziców po Stracie Dziecka!!! Zapraszamy

Msza Święta oraz spotkanie dla rodziców po Stracie Dziecka!!! Zapraszamy

3.01.2013 ok godz 16 Marysia dołączyła do grona ANIOŁKÓW [*]

„W księdze życia Anioł zapisał datę Twoich narodzin…

Zamykając ją, wyszeptał:ZBYT PIĘKNA DLA ZIEMI…




czwartek, 26 kwietnia 2012

2012-04-26

Ostatnio rodzice nie dowierzają mojej wadze, ważę już 5300g!!! Jeszcze 4 kwietnia na bilansie warzyłam 4930g, urosłam wtedy zaledwie 100g w 2 miesiące, teraz w 3 tygodnie aż 370g. Każdy kto mnie odwiedza dostrzega różnicę i mówi, że urosłam. Dodatki wysokokaloryczne zdają rezultat.
Już jakiś czas temu rodzice zaczęli konsultować się z lekarzami odnośnie wyjęcia rurki tracheotomijnej. Założono mi ja po to, abym szybciej zeszła z respiratora, tylko dlatego rodzice wyrazili zgodę. Lekarze zapewniali, że ten stan jest czasowy. Jak się jednak okazuje, włożyć coś jest łatwo, ale potem wyjąć…hm…Nikt nie chce się podjąć wyjęcia rurki u dziecka tlenozależnego i do tego z wadą serca. Jeden z bardzo niemiłych lekarzy powiedział, że może w wieku 5-6 lat, uważa on, że rurka, a co za tym idzie mowa, to najmniejszy problem. Inny powiedział, że „rurka przedłuża życie tym dzieciom”…tylko co to znaczy „tym dzieciom”? Ja mam wadę serca i uszkodzone płuca, ale jestem normalną dziewczynką, mogę oddychać samodzielnie. Moje wady nie wskazują też na to, że mogłabym w przyszłości nie mówić czy chodzić, choć na pewno będzie to znacznie później niż u moich rówieśników. Niestety dopóki mam rurkę oprócz pojedynczych dźwięków ciężko nauczyć mnie czegoś więcej, a na pewno w wieku 5-6 lat będzie już za późno, ponieważ mózg moim własnym głosem musi być stymulowany dużo, dużo wcześniej. Niektórym wydaje się, że jak mam już rurkę i tlen to nie da się mnie rozwijać, wystarczy kochać, przytulać i nic więcej nie potrzebuję. Rodzice oczywiście się nie zniechęcili pielgrzymkami do lekarzy i ich odmowami. Postanowili szukać dalej. I w ten oto sposób trafili po raz kolejny na skarbnicę wiedzy w postaci rodzica dziecka, które MIAŁO KIEDYŚ rurkę tracheotomijną i było tlenozależne. Było to jakieś 8 lat temu. Dziewczynka również ma na imię Marysia. Rodzice tak samo jak moi, nie chcieli już rurki, bo ona owszem ratuje życie, ale często w pewnym momencie przestaje być potrzebna i trzeba ją szybko usunąć zanim np. zrobią się zrosty. Takie przypadki się już zdarzały i niestety dzieci zostawały z rurkami. Jak każde obce ciało w naszym organizmie rurka tracheotomijna generuje wydzielinę. Rodzice muszą mnie odessać w momencie jak kaszlę, ponieważ wydzielina zostaje w rurce. Oprócz wydzielin z moich płuc, tworzy się jej więcej przez rurkę.
Mama Marysi (dziewczynki, której udało się pozbyć rurki) powiedziała, że ona również chodziła „Od Annasza do Kajfasza”. Ani Centrum Zdrowia Dziecka, które zrobiło jej tracheotomię, ani żadne inne ośrodki nie chciały wyjąć rurki. W końcu dowiedziała się od innych rodziców, że szansą jest szpital w Rabce-Zdrój. Tak więc, po namyśle rodzice postanowili tam zadzwonić. Lekarz, z którym tata rozmawiał był bardzo konkretny. Wysłuchał, że rodzice chcieliby wyjąć rurkę, którą mam od sierpnia 2011, że od października jestem w domu i nie miałam żadnych poważnych infekcji oraz że mam wadę serca. Lekarz bez zastanowienia powiedział, że trzeba zrobić bronchoskopię, zabieg, który sprawdzi czy jest możliwe wyjęcie rurki, czy od wielu intubacji nie doszło do zwężenia tchawicy. Tata powiedział doktorowi, że jest jeden problem, bo jestem tlenozależna. On na to, że to nie jest problem, bo tlen można podać maseczką lub kaniulami do nosa. Taka odpowiedź bardzo nas ucieszyła. W związku z tym w przyszłym tygodniu, chyba już we wtorek wyjeżdżamy do Rabki. Tam pobędziemy parę dni prywatnie, abym się zaaklimatyzowała. Po długim weekendzie majowym, tj. w poniedziałek lub we wtorek będę przyjęta na oddział. Rodzice bardzo się stresują, boją się jechać do szpitala, ale innego wyjścia nie ma. Trzeba podjąć próbę wyjęcia rurki. Mamy wielką nadzieję, że to się uda, a jeśli nie to na pewno klimat i czyste powietrze w Rabce pozytywnie wpłynie na moje płuca. Wszystkich proszę o modlitwę w tych decydujących dniach.
We wtorek była u mnie p. Agata, terapeutka wzroku. Jak wszyscy dookoła, również ona zauważyła niezwykle postępy w moim widzeniu. Stwierdziła nawet, że według niej radzę sobie tak, jakbym miała trzeci, a nie czwarty stopień retinopatii.
Na koniec dodam, że w najbliższą sobotę, tj. pojutrze idę z rodzicami na wesele. Po raz pierwszy w moim życiu ;). 





6 komentarzy:

  1. A więc powodzenia maleńka.
    I udanej zabawy weselnej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Maleńka
    Robisz się coraz większa i większa,zmieniasz z dnia na dzień.
    Teraz czekamy na (tylko) dobre wieści z Rabki.
    Maryśka ,pilnuj rodziców,żeby częściej pisali nam o Tobie.Wiem,wiem,nie mają czasu, ciągle coś się dzieje,ale...chociaż kilka słów.Fajnej zabawy na weselisku Skarbie!!Ciocia Jola

    OdpowiedzUsuń
  3. HHHHMMMMMm jestem pewna ze Marynia(pozwole sobie tak nazwac wasza slodka panienke)stawi czola wszystkim przeciwnosciom i wyrosnie na cudowna kobietke.
    Badz dzielna Maryniu

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać po zdjęciach, że jesteś już większą dziewczynką. Oby Marysieńko tak dalej! :)Jeśli jest inna możliwość podawania tlenu niż przez rurkę i jest dla Ciebie odpowiednia to trzeba pomóc byś ładnie nauczyła się mówić. Trzymam kciuki za pozytywne wieści z Rabki. No i udanej zabawy jutro dla Was kochani. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No Maryniu, ja też czekam na więcej wpisów, bo to zbyt mało dla nas, którzy śledzimy Twoje postępy i modlimy się za Ciebie. Oby z tracheo się udało i wrócisz z maseczką, albo kaniulami. Kaniule pewnie wygodniejsze, bo zupełnie da się mówić bez ograniczeń, ale wszystko jedno. Oby tylko już rurki się pozbyć. Super, że jest taki lekarz, bo ja też znam wiele przypadków, w których łatwo było założyć rurkę, ale później nikt nie chciał zdjąć. Super, że tak ładnie przybierasz. Czy coś ze Stanów już przyszło? Może jeszcze gdzieś trzeba by próbować?
    Po wyjęciu tracheo może trzeba za serduszko się wziąć? Nie wiem jak jest z wadą Marysi, ale u nas wielkim wrogiem było nadciśnienie płucne, tak więc trzeba bardzo na to uważać.
    Pozdrawiamy i pamiętamy w modlitwie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieje ze wszystko się uda z całego serca życzę aby tak właśnie było.:)

    OdpowiedzUsuń

allplayerKalendarz na stronę